Czesław Michniewicz został faworytem do objęcia reprezentacji Polski. Na razie szkoleniowiec nie rozwiązał umowy z Legią Warszawa, a trwające igrzyska paradoksów sprawiają, że niczego nie można być pewnym. Ogłoszenie nowego trenera biało-czerwonych w poniedziałek.
Igrzyska Olimpijskie w Pekinie rozpoczną się dopiero za kilka dni, ale Polski Związek Piłki Nożnej rozpoczął własne zawody jeszcze przed końcem roku. Mowa o wyborze selekcjonera reprezentacji. Przez cały styczeń padło już kilkanaście nazwisk trenerów, którzy mogliby się zaopiekować drużyną narodową. Teraz medialnym faworytem stał się Czesław Michniewicz. Kto faktycznie poprowadzi kadrę? Oficjalnie będzie to jasne w poniedziałek. Do tego czasu pozostaje tylko gdybanie i śledzenie poszlak.
Do PZPN-u zgłaszało się wielu kandydatów. Większość ofert pochodziło z Europy, ale wśród chętnych znalazł się nawet szkoleniowiec z Kolumbii. Poważnie wyglądała sprawa z Fabio Cannavaro, ale prawda jest taka, że doszło wówczas do kurtuazyjnego spotkania. Obie strony spotkały się, poznały, porozmawiały, ale nikt nie był realnie zainteresowany współpracą. Włoch nie celował w pracę z Polakami, a Cezary Kulesza nie myślał poważnie o zatrudnieniu byłego mistrza świata.
Kolejnym wielkim nazwiskiem był Andrij Szewczenko. Ukrainiec miał swoje zalety z czasów pracy z kadrą swojego kraju. Jednocześnie mowa o bardzo drogim trenerze, który zupełnie nie poradził sobie we włoskiej Genoi i szybko stracił posadę.
Temat Szewczenki się pojawił, ale z Włoch dochodzą do nas informacje, że nigdy nie doszło do poważnych rozmów na temat rozwiązania kontraktu trenera z klubem. Wśród plotek pojawiały się także wieści, że 45-latek nie jest skłonny iść na żadne ustępstwa w kwestii rezygnacji z pieniędzy. PZPN podpytywał, rozpytywał, ale można mieć wrażenie, że Ukrainiec nigdy nie był tak blisko kadry, jak wielu mogło się wydawać.
Po drodze pojawiło się też nazwisko Jana Urbana, który mógł być forsowany przez śląskie środowisko. Na koniec jest Czesław Michniewicz, który dobitnie kwituje igrzyska paradoksów. Nikt początkowo nie przypuszczał, że były trener Legii mógłby stać się poważnym kandydatem na selekcjonera, bo Kulesza i 51-latek to ludzie, którzy nie pałają do siebie miłością. Jeśli do takiego mariażu dojdzie, to będzie to kolejne małżeństwo z rozsądku. Zupełnie jak w czasach Michniewicza w Legii.
Inną sprawą jest to, że Michniewicz nie musi rozwiązywać kontraktu z Legią, bo w momencie podjęcia nowej pracy, umowa wygaśnie automatycznie. W tej chwili szkoleniowiec pobiera co miesiąc wynagrodzenie od mistrzów Polski. Gdy 51-latek został odsunięty od prowadzenia Wojskowych pod koniec października, klub zaproponował mu wypłatę trzech pensji i pełne rozstanie, ale oferta nie została przyjęta.
Michniewicz stał się bardzo poważnym kandydatem do objęcia kadry i wiele wskazuje na to, że w poniedziałek pojawi się na konferencji prasowej wraz z Kuleszą. W sobotę szkoleniowiec miał wyłączony telefon. W środowisku można było usłyszeć, że były trener Legii mógł zyskać na tym, że PZPN w pewnym stopniu zraził się do Nawałki. Dlaczego? Wpływ miał na to fakt, że były selekcjoner nie podpisał umowy, a mimo to zaczął kompletować sztab i zachowywał się tak, jakby już poczuł się pewniakiem do poprowadzenia kadry w barażach.
Michniewicz ma być dobrą opcją, bo to człowiek, który nie boi się zadań. PZPN chce go zatrudnić na czas pojedynków w barażach. Jeśli reprezentacji Polski uda się awansować na mistrzostwa świata, wtedy szkoleniowiec będzie miał okazję nadal prowadzić biało-czerwonych. Wciąż jednak niczego nie można przesądzić.
Wokół reprezentacji Polski rozpętano też dużą dezinformację. Z otoczenia kadry wypływało wiele sprzecznych informacji. Trwał istny wyścig o wieści, lecz i tak najwięcej zależało i zależy od Kuleszy, który wybór selekcjonera wziął na własne plecy i odłączył się od większości podpowiedzi. Jeśli ostatecznie postawi na Michniewicza, to cała odpowiedzialność za taką decyzję spadnie na prezesa federacji.
Były szkoleniowiec Legii potrafi doskonale opracować taktykę na konkretne spotkania. To wszystko bierze się z wcześniejszej analizy. W tym aspekcie Michniewicz i jego sztab (choćby Kamil Potrykus, jego asystent), to ścisła czołówka. Dzień czy dwa przed meczem, 51-latek potrafi opowiedzieć wszystko o konkretnych przeciwnikach. Zna ich słabe i mocne strony, wie, kto może zaskoczyć taką czy inną akcją. Wiedza nie kończy się na boisku, bo bywa, że sztab Michniewicza jest w stanie dotrzeć do informacji czy dany zawodnik nie ma przypadkiem kłopotów w życiu prywatnym.
Tylko ostatnie miesiące i mecze z Bodo/Glimt, a przede wszystkim Slavią Praga, Spartakiem Moskwa czy Leicester City pokazały, ze Michniewicz potrafi być gotowy na wielkie wyzwania. Podobnie było w czasach, gdy prowadził reprezentacji Polski do lat 21 ogrywającą na mistrzostwach Europy Belgię czy Włochy.
Michniewicz analizuje przeciwników, ale mocno skupia się także na własnych zawodnikach. Wszystkie treningi prowadzonych przez niego drużyn są nagrywane. Szkoleniowiec lubi stosować widok z kamery znajdującej się poza boiskiem (odpowiadał za nią Robert Musiałek), ale regularnie używa także drona. Potem dochodzi do wielu indywidualnych odpraw z piłkarzami, którzy dostają masę informacji na temat swojej postawy oraz bezpośrednich rywali.